Wysokie obcasy

Linki, strony, opisy,... słowem wszystko co znaleźliśmy na ten rajstop na męskich nogach w necie, prasie, telewizji i innych mediach.

Moderatorzy: anipoki, dr.pantyhose

ODPOWIEDZ
Mark
Się Rozkręca
Się Rozkręca
Posty: 13
Rejestracja: 01 kwie 2011, 14:26
Lokalizacja: polska
Kontakt:

Wysokie obcasy

Post autor: Mark » 23 wrz 2014, 09:31

]:->
byczunio
Stary wyga
Stary wyga
Posty: 4010
Rejestracja: 08 lut 2008, 12:36
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: byczunio » 23 wrz 2014, 09:58

Duża część pasuje do mnie. Cóż jest nas więcej i coraz więcej osób przestaje to ukrywać. Szkoda, że ja w pracy nie mogę być w spódnicy.
Awatar użytkownika
Radziu
Stary wyga
Stary wyga
Posty: 1512
Rejestracja: 01 cze 2012, 08:52
Lokalizacja: z nienacka
Kontakt:

Post autor: Radziu » 23 wrz 2014, 11:40

Eee, to tylko fragment.
Prawdziwy mężczyzna ubiera się tak jak chce i ma w d...e co o tym myślą inni!
Awatar użytkownika
lyncz
Się Rozkręca
Się Rozkręca
Posty: 48
Rejestracja: 25 lis 2011, 19:10
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Post autor: lyncz » 23 wrz 2014, 16:30

Dla tych co nie mają dostępu do Gazety:

Michał Garpiński - informatyk, działacz społeczny, związany z Krytyką Polityczna, współautor książki "Rewolucja 1905 r. Przewodnik Krytyki Politycznej"

Wołają na ciebie "Conchita"?

Nie, ale po jej zwycięstwie w Eurowizji koledzy z pracy - jestem programistą w korpo - żartowali: "Michał, nosisz sukienki i się malujesz, ale to już teraz norma. Teraz jest nowy level: broda".

Nie wiem, jak Conchita Wurst sama siebie określa, ale ona jest chyba drag queen, a to znaczy, że wizerunek "kobiety z brodą" prezentuje przede wszystkim na scenie. A świadomość społeczeństwa najbardziej zmienia uczestnictwo w codziennym życiu takich osób jak ja, normalsów.

Nie jesteś drag queen. Jesteś hetero. Masz dziewczynę. Jak właściwie o sobie mówisz?

Może transgender to właściwe określenie? Nie jestem mężczyzną, który po prostu się przebiera - tu chodzi o coś więcej, o moją identyfikację płciową. Dotychczasowa ciążyła mi od dzieciństwa. Gdy byłem nastolatkiem, zrozumiałem, że jestem w rozkroku między tym, co uznaje się za męskość i kobiecość. To nie jest rozkrok na tyle duży, żeby starać się o korekcję płci, ale jeśli miałbym o sobie powiedzieć "facet", miałbym z tym kłopot.

Myślisz "zgubiłem klucze", a nie "zgubiłam"?

Tak. Kiedy piszę, też nie używam żeńskich końcówek, bo to oznaczałoby dla mnie stuprocentową identyfikację z kobiecością. Język polski nie daje większego wyboru.

Jednym słowem, jesteś żywym dowodem na to, że teoria gender, czyli płci kulturowej, jest prawdziwa. Masz męską płeć biologiczną, ale płeć kulturową - męsko-damską.

Jeśli istnieją szuflady z napisem "męskość" i "kobiecość", w których zawarte są wzorce zachowań, wyglądu, stroju, pracy, to ja z nich wyskoczyłem.

Ciekawe, jak zawartość tych szuflad się zmienia w zależności od czasu i miejsca. Co innego znaczyła męskość 30 lat temu, co innego znaczy dziś. Co innego "facet" znaczy w Szwecji, co innego w Indiach. Ja muszę odnosić się do wzorców polskich, bo mieszkam w Polsce. I nie w Warszawie, ale w Łodzi.

W ciągu 28 lat spędzonych w Łodzi dostałem parę razy w mordę. Bywało, że za nic. A ty?

Zdziwisz się, ale nie. Poza śmiechem i obelgami, które są naturalnymi reakcjami ludzi na coś dziwnego. Tym bardziej że odejście od męskiej normy jest dużo bardziej problematyczne niż od kobiecej. Niedawno mijało mnie dwóch kolesiów. Jeden pokazał na mnie: "O, patrz, ha, ha". A drugi: "Ty cwelu, załóż spodnie!". Jeszcze w zeszłym roku przeważnie krzyczano "pedał", ale od przełomu roku raczej "gender".

Jako obelgę?

Tak. W tamtym wypadku to był gość, który mógłby przylać. Ale czasem obelgi rzucają chuchra i wtedy wiem, że do niczego nie dojdzie, tacy chłopcy unikają starcia - ale byłby wstyd przed kolegami, gdyby im "gender" dowalił!

Najbardziej agresywni wcale nie są dresiarze, ale licealiści, i to nie ci w najtańszych ciuchach. Po mordzie nie dostałem, ale też bardzo uważam. Jeżdżę rowerem, co ogranicza możliwość interakcji. Jest kilka ulic w mieście, gdzie mój strój mógłby ostro prowokować, ale sam wiesz, że dostać można wszędzie, to losowa sytuacja. A ryzyko po godz. 23, zwłaszcza w weekend, rośnie.

Ale wczoraj spotkałem cię na Piotrkowskiej w środku nocy.

Dopiero niedawno przełamałem opór związany z chodzeniem nocą do knajp. Wchodzę do tych bardziej mi znanych, od mordowni i pijalni z serii "wódka za 5 zł" trzymam się z dala. Czasem zdarza się, że jak jadę rowerem, samochód się zatrzymuje na mojej wysokości i kierowca musi się pogapić, po czym odjeżdża. Raz ktoś zwolnił obok, opuścił szybę i zapytał, czy jestem facetem czy laską. Nie jest to moment na tłumaczenie zawiłości, więc powiedziałem, że facetem. Pokazał mi kciuk do góry i odjechał. Kiedyś podeszła do mnie pani z zagranicy i po angielsku powiedziała, że mi gratuluje. A jedna z pierwszych reakcji po tym, jak założyłem sukienkę, była taka, że na ulicy minęli mnie starsi państwo, pan się popatrzył, wzruszył ramionami i powiedział do żony: "No i co, w porządku".

Bywa, że jesteś w damskich ciuchach i musisz coś załatwić w banku? Co wtedy? Rezygnujesz, bo nie chce ci się mierzyć ze spojrzeniami?

Nie, instytucje nie są dla mnie problemem. Ograniczenia napotykam w działaniach społecznych, jeżdżę na protesty pracownicze, związkowe. Wydaje mi się, że nie powinienem wychodzić na ulice w damskich ciuchach, jeśli chcę promować takie idee - żeby ich nie ośmieszyć. Gdybym protestował pod marketem w makijażu, rozdawał tam ulotki, cała uwaga skupiłaby się na mnie. Albo na przykład wielki protest w Warszawie z września ubiegłego roku. Co prawda Inicjatywa Pracownicza, związek, który wspieram, miała swój blok, ale wydarzenie było organizowane przez trzy wielkie związki zawodowe. I wyobrażam sobie, że nieżyczliwe media robią zdjęcie facetowi w sukience i z protestu robią cyrk.

Myślałem raczej, że obawiałbyś się niektórych związkowców.

Też. Nie wiem, jak by zareagowali.

Zajmujesz się też historią rewolucji 1905 roku, pracowałeś nad książką o niej. Do archiwów chodziłeś w rajstopach?

Do archiwów chodzili inni, ja siedziałem w internecie, bibliotekach cyfrowych i książkach.

W urzędach, instytucjach, sklepach nie mam poczucia, że jestem niemile widziany. Sprzedawca czy urzędnik teoretycznie powinni mieć szacunek dla każdego klienta czy petenta, ale po mimice widać, jaki mają stosunek. I żadnego negatywnego komunikatu do mnie nie wysyłano.

Ale czasami ubieram się jak facet, wychodzę i odczuwam wielką ulgę, że nikt na mnie nie zwraca uwagi.

Jesteś przezroczysty.

Właśnie. To też wydaje mi się po części kwestią kulturową. Parę razy wyjechałem do Szwecji i tam czułem się bardziej przezroczysty. Ludzie nie uważali za konieczne, by obracać się za mną w knajpie i mnie oceniać.

Jakie czujesz ograniczenia w codziennym życiu?

Nie mogę być niemiły dla innych, a każdy miewa przecież gorszy nastrój. Ludzie, którzy mnie nie znają, tworzą sobie mój stereotyp i jeśli przy pierwszym kontakcie będę gburowaty, nie powstrzymam negatywnych emocji, uznają mnie za totalnego dziwaka. Czasem więc muszę się zmusić i być bardzo towarzyski, choć nie mam na to ochoty.

Skoro działasz w lewicowych inicjatywach, to podczas demonstracji czy spotkań miałeś też pewnie styczność z narodowcami, którzy w Łodzi próbowali je zrywać?

Wiosną ubiegłego roku szedłem w Marszu Równości - to było jedno z moich pierwszych wyjść w sukience na ulicę. Obok stało stado ludzi, którzy prężyli się, gotowi wpieprzyć "pedałom". Na zakończenie Marszu podjechało do mnie czterech z nich, w tym lider łódzkich narodowców. "Śmierć pedałom!" - krzyknął. Wcisnęli gaz i odjechali. Tacy byli odważni.

Ci ludzie kandydowali do Parlamentu Europejskiego, jesienią są kolejne wybory. Twierdzą, że chcą poważnie rozmawiać o wizji Polski i chcą być zapraszani do telewizji. I są zapraszani, uśmiechają się w studiu, choć wszyscy wiedzą o tym, co myślą i mówią poza anteną.

Jak się wcześniej ubierałeś?

Dawno temu należałem do subkultury punkowej. Byłem bardzo zły, na czarno, z ćwiekami. To była dobra szkoła bycia wizualnym odmieńcem, zwłaszcza w latach 90. Potem ubierałem się przeciętnie.

Pamiętam dobrze sam początek nagonki na teorię gender jesienią zeszłego roku. Jednego wieczoru ksiądz w Radiu Maryja wymawiał to słowo przez "gie", a następnego ten sam ksiądz mówił już "dżender".

Słysząc rozkręcającą się nagonkę, myślałem sobie: "Ja pierdzielę, ale sobie moment wybrałem na wyjście z szafy!".

W grudniu poszedłem z moją dziewczyną na spotkanie Klubu "Gazety Polskiej" z pewnym ekonomistą (profesorem Witoldem Kieżunem - to można napisać). Sala nabita po brzegi, ze 150 osób. Spokojnie przesiedzieliśmy wykład, choć spodziewałem się, że w każdej chwili ktoś może nam kazać się wynosić. Ale nic się nie stało i dopiero jak wychodziliśmy, starsza pani zaczęła iść za nami, po czym wróciła do swoich koleżanek i oznajmiła: "To gender był!".

Napisałeś, że przez 20 lat żyłeś w niezgodzie z samym sobą. Odkryłeś w sobie "gendera" w wieku dziesięciu lat?

Mniej więcej. Takie mam wspomnienia z wczesnej podstawówki. Najłatwiej to sobie uświadomić, myśląc o zabawach i zabawkach.

Bawiłeś się lalkami?

Lubiłem żołnierzyki, grałem w piłkę nożną i nie miałem koleżanek, typowa chłopięca sytuacja. Ale chciałem mieć możliwość spróbowania dziewczęcych zabaw, mieć lalki, ciuchy. W połowie podstawówki zacząłem poważniej myśleć o tym, kim jestem. Że skoro czuję się trochę dziewczyną, to może nią jestem i powinienem dokonać korekcji płci.

W podstawówce myślałeś o zmianie płci?!


W okolicach siódmej klasy to już na pewno. No i potem oczywiście w liceum. Dyskutujesz ze sobą, próbując ustalić, po której stronie jesteś, o co właściwie w tym wszystkim chodzi. Ale to nie był jeszcze etap, na którym umiesz to nazwać i zaakceptować.

Jak mama wychodziła z domu, przebierałeś się w jej ciuchy?

Zdarzało się. W liceum kupowałem damskie ciuchy w lumpeksach. Składowałem je w swoim pokoju w pudle ukrytym pod ławą, żeby nikt ich nie zobaczył. Myślę, że rodzice je znaleźli, ale nie kwapili się, żeby ze mną porozmawiać. Niektórzy rodzice ignorują rzeczywistość i udają, że pewne zdarzenia nie mają miejsca. Potem przeczytałem, że to częsta reakcja. Odpycha się przypuszczenia, że syn czy córka jest na przykład osobą homoseksualną.

Bo "to nie mogło się nam przydarzyć"?

No właśnie.

A myślałeś o tym, że może jesteś gejem?

Oczywiście. Tylko że kiedy przychodziło do praktyki, to miałem dziewczynę za dziewczyną.

Rozmawiałeś z nimi o tym?

Z prawie wszystkimi. Nie mówiłem im o tym na początku, bo przez długi czas sam nie wiedziałem, jak to opisać. Ale prędzej czy później zbierałem się na odwagę i się ujawniałem. Reakcje były przeważnie pozytywne, tylko w jednym przypadku spotkałem się z brakiem akceptacji. Dziewczyna powiedziała, że gdyby wiedziała, to nie wchodziłaby ze mną w związek. Próbowałem wtedy żyć tak jak stuprocentowy facet, związek był dla mnie ważniejszy, ale na dłuższą metę tak nie da się funkcjonować. Nie okłamiesz siebie.

A poza dziewczynami? Prosiłeś kogoś o pomoc?

Nie, przez długi czas. Pierwszy był psycholog, dopiero pod koniec studiów.

Poszedłeś do psychologa z tą sprawą?

Nie, umarł mi ktoś z rodziny i bardzo to przeżyłem. Ale to wyszło. Miałem już wtedy poczucie superrozdwojenia jaźni, chciałem być pół na pół, ale nie mogłem. Marzyłem, by to przerwać, i myślałem, że może lekarz mi pomoże, że są na to leki. Na szczęście trafiłem na fajnego psychologa, który uświadomił mi, że nie mogę walczyć z własną tożsamością, muszę ją zaakceptować i pielęgnować.

Przełom nastąpił dzięki mojej obecnej dziewczynie. Powiedziałem jej na wczesnym etapie znajomości. Hanka sama zaczęła mnie zachęcać, bym wyszedł z szafy. Na sylwestra 2012/13 poszedłem do klubu w damskich ciuchach i makijażu. To miała być impreza przebierana, więc miałem podkładkę. Dzień przed okazało się, że z tym przebieraniem to ściema, ale mimo wszystko zdecydowałem się przyjść w sukience. Potem ubierałem się tak na kolejne imprezy. Wreszcie na przełomie kwietnia i maja 2013 roku postanowiłem wyjść tak z domu rano do pracy. Musiałem wstać o godzinę wcześniej niż zazwyczaj. Przed makijażem muszę się jeszcze przecież ogolić. Potem umalowałem się, ubrałem. Nie zmieniłem wyglądu radykalnie z dnia na dzień, wcześniej nosiłem luźniejsze, trochę damskie spodnie, czasem malowałem paznokcie, wkładałem baleriny. Jeden czy drugi kolega się na mnie patrzył, ale nie było ciężkiej atmosfery.

A koledzy z teamu?

Nie byli tak bardzo zaskoczeni, wcześniej ich oswajałem z moim upodobaniem do damskich atrybutów. W budynku pracuje ponad sto osób, ale nikt mnie nie zaczepiał i o nic nie pytał, choć pewnie niejeden chciał.

Przełożeni?

W ogóle tego nie skomentowali. Przełomem była impreza firmowa pod koniec roku, kiedy sobie popiliśmy. Kierownik powiedział, że ma nadzieję, że w firmie mnie nic złego nie spotyka ze strony współpracowników.

Raz w pracy zdarzyła mi się zabawna historia. Rozmawiałem z kolegą z pracy przed firmą, miałem wtedy wolne. Inny kolega zauważył nas. Mój rozmówca wrócił do pracy, a tamten mówi z zainteresowaniem: "Ej, co to za niezła laska była, z którą gadałeś?". Zdarza się też, że facet ogląda mnie z tyłu, jest przyzwyczajony, że ma pełne prawo lustrowania kobiet i chamskiego patrzenia się na nie. I gdy mnie mija, spogląda na mnie od przodu, jest szok.

Zanim dokonałeś coming outu, musiałeś pewnie pochodzić po sklepach i nakupować sobie ubrań i kosmetyków?

Tak. Nie był to jakiś straszny problem, choć musiałem się przełamać, by wejść do sklepu i wybrać sobie spódnicę, przymierzyć w przymierzalni. Była ze mną Hanka, więc było wesoło.

A kosmetyki? Nie znam się - co jest potrzebne?


odkład, puder, tusz do rzęs, kredka, cienie do powiek, róż, lakier do paznokci. Damskie perfumy.

Ile te wszystkie damskie kosmetyki kosztują?

Oj!

Dużo?

Na początku bardzo, bo mnóstwo marnowałem, zanim doszedłem do wprawy. Teraz wydaję miesięcznie około 100 zł. Różnie bywa, taki puder to dwie dychy w plecy, a podkład - trzy.

A robienie makijażu jest przyjemne?


Tak, kiedy mam dla siebie czas, nie myślę o niczym innym i skupiam się na tym, żeby ładnie się umalować. A jak się człowiek spieszy i ręka drży, to może się to skończyć katastrofą. Kreską zajedziesz sobie krzywo z boku, a tam już jest podkład nałożony, puder i cień do powiek. I trzeba to wszystko zmazywać, nakładać jedną, drugą, trzecią warstwę i dopiero znów z kreską próbować.

A nie możesz dać sobie spokoju z makijażem?

Nie, bo jak się ogolę, to zdarzają się jakieś zaczerwienienia i nie wyglądam dobrze.

Rąk, widzę, nie golisz, ale nogi - gładziutkie. Jak często trzeba golić sobie nogi?

Jakoś co cztery dni.

Ile powinno się mieć par rajstop?

Ja mam dużo, bo szybko się niszczą, muszę ciągle nowe kupować.

Czy słyszałeś, by pod wpływem twojej historii, na przykład dzięki lekturze twojego bloga, ujawnił się jakiś inny transgender?

Nie. Za to otrzymuję sygnały od ludzi, że widzą facetów w damskich ciuchach na ulicach Łodzi. Wcześniej wiedziałem o kilku osobach, ale najwidoczniej jest nas więcej. Wiem też o dziewczynie, która po lekturze mojego bloga zdecydowała się na lesbijski coming out. Też założyła bloga, żeby o tym pisać. I kilku kolegów zdradziło mi, że chciałoby czasem włożyć spódnicę, pomalować paznokcie. To dużo, bo faceci raczej nie pozwalają sobie na taką intymność.

Czy przez te kilkanaście miesięcy twoja kobiecość się rozwinęła?

Zauważyłem, że ruchy mi się wygładziły. Fizyczność musi się zmienić, choćby z tego względu, że narzucają to damskie ubrania. Inaczej chodzi się w spódnicy, inaczej w rajstopach, by ich nie pozadzierać.

A jeśli chodzi o psychikę, czuję się bez porównania lepiej, mimo tylu ograniczeń i konieczności ciągłej negocjacji własnej tożsamości. Nie jestem tak rozchwiany wewnętrznie i nie mam takich huśtawek nastrojów, więc inni też czują się przy mnie lepiej. Wywaliłem z siebie ogromny ciężar.

Czego przez ten ponad rok dowiedziałeś się o naszym społeczeństwie?

Że jest bardziej tolerancyjne, niż mi się wydawało. Wcześniej myślałem, że wszyscy mnie zjedzą, zaatakują widłami i rzucą na stos. Spodziewałem się awantur ulicznych, fizycznej agresji, pogardy w sklepach, pokazywania palcami. Nic takiego się nie stało. Ludzie, którzy zobaczyli "gendera" na własne oczy, nie w telewizji śniadaniowej, uruchamiają ciekawość, wygaszają agresję. Po prostu się oswajają. u

Nazwisko bohatera zmieniono na jego prośbę
Awatar użytkownika
Grzeslaw
Znawca tematu
Znawca tematu
Posty: 596
Rejestracja: 17 gru 2011, 22:18
Lokalizacja: Warmia
Kontakt:

Post autor: Grzeslaw » 25 wrz 2014, 18:12

Też lubię wysokie obcasy :-)
Awatar użytkownika
anipoki
ModTeam
ModTeam
Posty: 1184
Rejestracja: 05 mar 2011, 13:55
Lokalizacja: podkarpackie
Kontakt:

Re: Wysokie obcasy

Post autor: anipoki » 18 maja 2017, 23:40

Taka ciekawostka "znaleziona" dzięki obserwacji profilu Gabrielli na FB ;D
https://www.gabriella.pl/pl/blog/histor ... asach.html
Noszę to co lubię i w czym się dobrze czuję...
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 88 gości