byczunio pisze: Ja mam obniżony testosteron przy użyciu leków i wcale nie zmalało mi z tego powodu owłosienie
oraz
Misiek72 pisze:Podciąganie swoich cech, upodobań i zachowań do jakiejś grupy uważam za tłumaczenie się lub zabijanie kompleksów i wyrzutów sumienia.
Nie tłumaczenie się, a tłumaczenie sobie - świata. Ale masz sporo racji. Bo na jakiej podstawie mamy określać kto jest bardziej lub mniej męski/kobiecy? I tutaj Cię teraz zaskoczę - bowiem szukając odpowiedzi dojdziemy niespodziewanie do
inteligencji.
Ale najpierw, zastanówmy się jak oceniać kobiecość/męskość.
Na pewno po zachowaniu. Kobiecość i męskość jest elementem przynaleznym do kultury. Choć potocznie określamy w ten sposób płcie (niejako zastępczo), to faktycznie są to statusy społeczne na które trzeba sobie "zasłużyć". Do dziś mamy pewne mniej lub bardziej nakreslone normy i przez ich pryzmat oceniamy ludzi.
Niestety, dziś te normy bardziej opierają się na wyglądzie niż moralności i postawie człowieka. Ucieleśniliśmy i zseksualizowaliśmy te pojęcia. Główną cechę męstwa - odwagę - zastąpiliśmy cechami drwala - masą i siłą. Kobiecą grację zastąpiliśmy cechami Barbie - ładnymi nogami, jędrną pupą, itd.
Fakt, to się zmienia społecznie/kulturowo. Gdy jeszcze 20 lat temu dobrze zbudowany mężczyzna, pachnący, używający kremów, nawilżaczy, był uznawany za zniewieściałego to dziś rośnie właśnie takie oczekiwanie od mężczyzn - aby o siebie dbali. Choć też definiczja dbania o siebie ulega ewolucji w kontekście obu płcu i zaczyna obejmować zdrowie fizyczne i psychiczne.
Nadal jednak bijący żonę i dzieci element patologiczny będzie w społeczeństwie określany mianem mężczyzny, gdyż spełnia wszelkie wytyczne wyglądu - w tym ubioru. O moralności w wytycznych mowy nie ma.
Jeżeli zamiast kobiecości/męskości przeanalizujemy samczość i samiczność wyjdziemy poza kulturę i ramy społeczne. W naturze występują jasne zasady kształtowania samów i samic danego gatunku. W naszym samiec jest większy od samicy, bardziej umięśniony, silniejszy, posiada większą masę, grubość kości. Efektem ubocznym dla powyższego jest owłosienie. Mamy, więc punkty odniesienia. Możemy na wykresie osadzać samców wg budowy ciała.
Teoretycznie na tym wykresie zobaczymy naturalnego 100% samca. Naturalnie powinien być to tak zwany przeciętny samiec. Okaże się jednak, że przeciętny samiec odbiega od społecznego wyobrażenia "mężczyzny". Będzie to przeciętnej budowy ciała facet. Jednak nie będzie to przeciętny samiec dla całego gatunku, a lokalnej populacji. Lokalnie bowiem jeszcze zachodzą specyficzne czynniki, które warunkują wygląd.
Oprócz środków chemicznych (np. kosmetyków), które oprócz przyspieszania dojrzewania dziewczynek mogą powodować zaburzenia hormonalne w okresie prenatalnym, jest też aspekt stresu. Poziom stresu kobiety w ciąży wpływa na rozwój płodu. Im większy stres, tym większa samczość (także u samic) w budowie, a im mniejszy stres tym wyższa
inteligencja. Stres bowiem oznacza zagrożenie i potomstwo ma działać a nie myśleć. Przy braku stresu potomstwo może kminić i dumać.
To nie wojny więc przyczyniają się do rozwoju gatunku ludzkiego, a okresy pokoju poprzedzające wojny, bo z tych okresów pochodzą właśnie wynalazcy.
Jak wyraźnie widać, to, jacy jesteśmy - mężczyźni i kobiety - zależy od potrzeb. A, że rozwój techniki i (zbrew pozorom) wzrost bezpieczeństwa zmiejszają zapotrzebowanie na samczych samców to "niewieściejemy". A, że okresy bezpieczeństwa idą w parze z dobrobytem to i inteligencja rośnie i sami wychodzimy na przeciw zmianom zaczynając też o siebie dbać - fizycznie, psychicznie i duchowo.
Jeżeli jako społeczeństwo zadbamy o pokój i będziemy używać swojej inteligencji to myslę, że w przyszłości będziemy fizycznie i psychicznie bardzo podobni. Różnice zaś będą związane jak zwykle z rolami społecznymi, które sobie przypiszemy - jeżeli w ogóle.
Jest jednak pewne zagrożenie na co wskazuje eksperyment Calhouna. Co prawda był on robiony na szczurach, a zwierzęta nie wytworzyły sztuki i kultury - więc nasycone ani książki nie przeczytają, ani do kina nie pójdą. Z pokolenia na pokolenia ulegały degradacji, aż wymarły. My natomiast, wierzę, że zawsze znajdziemy w sobie ten bodziec do działań - nawet w pełnym dobrobycie.
Napisałem na początku, że masz sporo racji Misiek72. Z jednej strony jak widzisz, zmieniamy się i jest to naturalne. Na tym etapie rozwoju możemy powiedzieć, że ktoś jest z wyglądu bardziej samiczny niż normy przewidują ;) Z drugiej chcąc być bardziej dokładnym tutaj bardziej chodzi nie o kobieczość (czy samiczność), a inteligencję
Choć ta czasem bywa zgubna.
byczunio pisze:A ty, jak rozumiem, przyznajesz się do androgynicznej osobowości, a do tego jeszcze lubisz nosić damskie ciuchy
To, że podoba mi się damska garderoba, nie znaczy że lubię nosić damskie ciuchy. Tak jak w płutna malarskie się nie owijam ;)