Rajstopy i żona
: 26 wrz 2016, 13:29
WItam.
Całkiem niedawno dowiedziała się moja żona. W zasadzie to ciężko to określić słowem "dowiedziała". Zaraz tłumaczę jak to było.
W rajstopach chodziłem już od kilkunastu lat ale zawsze po kryjomu. Zakładałem je tylko zimą pod spodnie, szczególnie gdy nie mieszkałem jeszcze z żoną. Ukrywałem rajstopy głęboko w szufladach itp.
Sytuacja zmieniła się w tym roku.
Byliśmy ze znajomymi na wyjeździe w Czechach w styczniu. Pech chciał, że byłem lekko przeziębiony i miałem katar. W czasie ubierania się na narty okazało się, że nie ma moich kaleson. W zasadzie to nie były do końca kalesony tylko legginsy firmy Adrian. Wprowadziłem je do ubioru zimowego pod hasłem kalesony, bez większego tłumaczenia już kilka lat temu. Od początku nie wzbudzały rzadnych reakcji ze strony żony. Tym razem muszę się przyznać, że specjalnie ich nie zabrałem. Trochę podświadomie liczyłem na to co się stało w rzeczywistości. Temperatura na zewnątrz tego dnia oscylowała ok -10 st. Trochę pomarudziłem, że będzie mi zimno i może kupimy krótszy karnet. Żona stwierdziła, że skoro nie mam kaleson to żebym ubrał jej rajstopy bo wzięła kilka par. W zasadzie to był rozkaz. Wypaliła ten tekst przy swojej kuzynce i jej mężu. Zrobiłęm się czerwony jak burak. Nie wiedziałem co mam powiedzieć ale gdy zauważyłem obojętność ze strony słuchaczy to stwierdziłem po chwili, że mogę "spróbować". ;) Udało mi się wcisnąć w jej rajtki mimo małego rozmiaru (2). Po powrocie ze stoku zapytała czy było mi wygodnie i ciepło. Stwierdziłem, że dobrze i na pewno lepiej niż w kalesonach. Do końca tego wyjazdu chodziłem w jej rajstopach. Rodzina żony nic nie skomentowała. No może tylko raz dostałem wskazówkę abym ubierał się ciepło żebym nie złapał zapalenia płuc. Nie wiem jednak czy tyczyło się to rajstop czy tak ogólnie. Gdy wróciliśmy po tygodniu do domu to żona zaproponowała, że kupi mi kilka par w większym rozmiarze bo jej mogę porozciągać... i kupiła.
Co ciekawe przekonałem się, że rajstopy to tak naprawdę dla większości kobiet zupełnie normalny ubiór, nie budzący emocji. Kilka tygodni później w czasie wspólnego wyjazdu narciarskiego do Włoch z teściami, teściowa zapytała moją żonę czy ubieram coś pod spodnie. Żona odpowiedziała, że spakowała mi grubsze rajstopy. Zmroziło mnie, serce w przełyku, twarz czerwona. Reakcja teściowej mnie jednak zaskoczyła. Powiedziała żonie, że to bardzo dobrze. Oczywiście pochwaliła córkę za dbanie o męża i rzuciła coś w stylu, że należy dbać o zdrowie bo fajny wyjad i lepiej skorzystać, a nie leżeć chorym.
Mam nadzieję, że w tym roku będzie podobnie. Nie zależy mi aby nosić rajstopy wiosną, latem czy jesienią. Narazie tyle mi wystarczy, że założę pod spodnie na spacer i przy okazji pochodzę w domu. Zobaczymy co będzie dalej.
Piszę moją opowieść aby pokazać tym, którzy ukrywają noszenie rajstop, że często strach przed reakcją otoczenia jest nieuzasadniony. Sami wmawiamy sobie, że robimy coś złego i nieodpowiedniego. Fakt, że to żona zaproponowała noszenie rajstop pewnie ma duże znaczenie. Może właśnie w wielu przypadkach to jest pewien sposób na "przekazanie informacji"?
Całkiem niedawno dowiedziała się moja żona. W zasadzie to ciężko to określić słowem "dowiedziała". Zaraz tłumaczę jak to było.
W rajstopach chodziłem już od kilkunastu lat ale zawsze po kryjomu. Zakładałem je tylko zimą pod spodnie, szczególnie gdy nie mieszkałem jeszcze z żoną. Ukrywałem rajstopy głęboko w szufladach itp.
Sytuacja zmieniła się w tym roku.
Byliśmy ze znajomymi na wyjeździe w Czechach w styczniu. Pech chciał, że byłem lekko przeziębiony i miałem katar. W czasie ubierania się na narty okazało się, że nie ma moich kaleson. W zasadzie to nie były do końca kalesony tylko legginsy firmy Adrian. Wprowadziłem je do ubioru zimowego pod hasłem kalesony, bez większego tłumaczenia już kilka lat temu. Od początku nie wzbudzały rzadnych reakcji ze strony żony. Tym razem muszę się przyznać, że specjalnie ich nie zabrałem. Trochę podświadomie liczyłem na to co się stało w rzeczywistości. Temperatura na zewnątrz tego dnia oscylowała ok -10 st. Trochę pomarudziłem, że będzie mi zimno i może kupimy krótszy karnet. Żona stwierdziła, że skoro nie mam kaleson to żebym ubrał jej rajstopy bo wzięła kilka par. W zasadzie to był rozkaz. Wypaliła ten tekst przy swojej kuzynce i jej mężu. Zrobiłęm się czerwony jak burak. Nie wiedziałem co mam powiedzieć ale gdy zauważyłem obojętność ze strony słuchaczy to stwierdziłem po chwili, że mogę "spróbować". ;) Udało mi się wcisnąć w jej rajtki mimo małego rozmiaru (2). Po powrocie ze stoku zapytała czy było mi wygodnie i ciepło. Stwierdziłem, że dobrze i na pewno lepiej niż w kalesonach. Do końca tego wyjazdu chodziłem w jej rajstopach. Rodzina żony nic nie skomentowała. No może tylko raz dostałem wskazówkę abym ubierał się ciepło żebym nie złapał zapalenia płuc. Nie wiem jednak czy tyczyło się to rajstop czy tak ogólnie. Gdy wróciliśmy po tygodniu do domu to żona zaproponowała, że kupi mi kilka par w większym rozmiarze bo jej mogę porozciągać... i kupiła.
Co ciekawe przekonałem się, że rajstopy to tak naprawdę dla większości kobiet zupełnie normalny ubiór, nie budzący emocji. Kilka tygodni później w czasie wspólnego wyjazdu narciarskiego do Włoch z teściami, teściowa zapytała moją żonę czy ubieram coś pod spodnie. Żona odpowiedziała, że spakowała mi grubsze rajstopy. Zmroziło mnie, serce w przełyku, twarz czerwona. Reakcja teściowej mnie jednak zaskoczyła. Powiedziała żonie, że to bardzo dobrze. Oczywiście pochwaliła córkę za dbanie o męża i rzuciła coś w stylu, że należy dbać o zdrowie bo fajny wyjad i lepiej skorzystać, a nie leżeć chorym.
Mam nadzieję, że w tym roku będzie podobnie. Nie zależy mi aby nosić rajstopy wiosną, latem czy jesienią. Narazie tyle mi wystarczy, że założę pod spodnie na spacer i przy okazji pochodzę w domu. Zobaczymy co będzie dalej.
Piszę moją opowieść aby pokazać tym, którzy ukrywają noszenie rajstop, że często strach przed reakcją otoczenia jest nieuzasadniony. Sami wmawiamy sobie, że robimy coś złego i nieodpowiedniego. Fakt, że to żona zaproponowała noszenie rajstop pewnie ma duże znaczenie. Może właśnie w wielu przypadkach to jest pewien sposób na "przekazanie informacji"?